Nie powie Ci tego żaden lekarz.
Dowiadujesz się o tym sama na drodze własnego doświadczenia, jak ból będący efektem ucisku na nerw wpływa na Twoje ciało.
Ból, który zdawał się być miejscowy, z prędkością błyskawicy zagarnął całe moje ciało. Uczucie, że "boli mnie wszystko" pojawia się szczególnie wtedy, gdy próbuję się położyć. Boli kontakt z materacem łóżka, boli dotyk męża, boli głaskanie mnie po plecach. Boli prawie wszystko.
Potem się dowiem, że układ nerwowy, który jest tak mocno bodźcowany z powodu uszkodzenia nerwu może wysyłać do całego ciała bardzo intensywne doznania.
Podejrzewam, że komuś, kto jest zdrowy, trudno będzie wyobrazić sobie taki stan. Ten opis może brzmieć niczym wytwór hipochondryka. Zapewniam. Nie jest nim.
Szukam ukolenia, lecz praktycznie żadna pozycja nie przynosi ulgi. Ból odciska się silnym piętnem na mojej relacji z mężem. On, przestraszony całą sytuacją, ze wszystkich sił próbuje mi pomóc.
Nie wie jak, stara się.
Obrzucam każdą jego próbę bliskości, zdejmuję z siebie rękę, którą chce mnie głaskać, odsuwam go, kiedy chce się przytulać, ostrzegam, gdy tylko zamierza zbliżyć się swoim ciałem do mnie. To wszystko boli. Czuję się jak poparzona.
Prycham na Radka niczym niezadowolona kotka. Z drugiej strony rozpaczliwie potrzebuję bliskości i ciepła.
Tak dużo go mieliśmy przed urazem... Jesteśmy rok po ślubie. Nie zdążyliśmy się jeszcze sobą nacieszyć.
Wybieram głąskanie po twarzy. To nie boli.
Lżej mi, gdy chodzę. Możemy pójść na spacer, wziąć się za rękę. Choć nie chodzę zbyt szybko, o dziwo lepiej się czuję w pozycji pionowej.
Ciekawym doświadczeniem był moment, w którym nie zdążyłam przejść na zielonym świetle na drugą stronę... Szłam po pasach, po których chodzę od 15 lat. Tyle tylko, że tym razem o wiele wolniej ciągnąc lekko prawą nogę za sobą.
Jest lato, upał, mam na sobie któtkie szorty w kolorze fuksji i czuję się niesprawna.
Dowiadujesz się o tym sama na drodze własnego doświadczenia, jak ból będący efektem ucisku na nerw wpływa na Twoje ciało.
Ból, który zdawał się być miejscowy, z prędkością błyskawicy zagarnął całe moje ciało. Uczucie, że "boli mnie wszystko" pojawia się szczególnie wtedy, gdy próbuję się położyć. Boli kontakt z materacem łóżka, boli dotyk męża, boli głaskanie mnie po plecach. Boli prawie wszystko.
Potem się dowiem, że układ nerwowy, który jest tak mocno bodźcowany z powodu uszkodzenia nerwu może wysyłać do całego ciała bardzo intensywne doznania.
Podejrzewam, że komuś, kto jest zdrowy, trudno będzie wyobrazić sobie taki stan. Ten opis może brzmieć niczym wytwór hipochondryka. Zapewniam. Nie jest nim.
Szukam ukolenia, lecz praktycznie żadna pozycja nie przynosi ulgi. Ból odciska się silnym piętnem na mojej relacji z mężem. On, przestraszony całą sytuacją, ze wszystkich sił próbuje mi pomóc.
Nie wie jak, stara się.
Obrzucam każdą jego próbę bliskości, zdejmuję z siebie rękę, którą chce mnie głaskać, odsuwam go, kiedy chce się przytulać, ostrzegam, gdy tylko zamierza zbliżyć się swoim ciałem do mnie. To wszystko boli. Czuję się jak poparzona.
Prycham na Radka niczym niezadowolona kotka. Z drugiej strony rozpaczliwie potrzebuję bliskości i ciepła.
Tak dużo go mieliśmy przed urazem... Jesteśmy rok po ślubie. Nie zdążyliśmy się jeszcze sobą nacieszyć.
Wybieram głąskanie po twarzy. To nie boli.
Lżej mi, gdy chodzę. Możemy pójść na spacer, wziąć się za rękę. Choć nie chodzę zbyt szybko, o dziwo lepiej się czuję w pozycji pionowej.
Ciekawym doświadczeniem był moment, w którym nie zdążyłam przejść na zielonym świetle na drugą stronę... Szłam po pasach, po których chodzę od 15 lat. Tyle tylko, że tym razem o wiele wolniej ciągnąc lekko prawą nogę za sobą.
Jest lato, upał, mam na sobie któtkie szorty w kolorze fuksji i czuję się niesprawna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz