Przeszłość
Dziś zdałam sobie sprawę, że chcąc wrócić do tego, co się wydarzyło potrzebuję zrobić małą "podróż w czasie".
'Oszukując' nieco bloga będę pisać posty ze wstecznymi datami, aby jak najwierniej oddać drogę, jaką przeszłam.
Nie, to nie będzie martyrologia ;) Nie taki jest mój cel. A więc, zaczynamy...
Jest maj 2015 r. Jestem na zwolnieniu, to pierwsze z całej serii zwolnień lekarskich, jakie zostaną mi wypisane.
Jestem na etapie, w którym znam już swój ból - wiem kiedy przychodzi ( 5. rano) i kiedy jest najsilniejszy ( poranek). Wiem jak ten ból oswoić, a przynajmniej jak go nie prowokować. Staram poruszać wykonując te ruchy, które 'przećwiczyłam' i wiem, że nie wywołają objawów... jednak bardzo często robię jakiś ruch mimowolnie, albo inaczej - okazuje się, że ten sam ruch, który jeszcze chwilę wcześniej był 'bezpieczny', teraz prowokuje dolegliwości.
Moja taktyka: przeczekać.
Dni spędzam leżąc na sofie wpatrzona w surfinie, które chwilę przed wypadkiem posadziłam. Wpatruję się w nie jak w obraz... One, większe każdego dnia. Letnie słońce to na tą chwilę najlepsza dla mnie terapia.
Wynegocjowałam sama ze sobą, że nie będę zmuszać się do jakiejkolwiek aktywności. Skoro moje ciało jest w tak dużym bólu, zaufam jego mądrości i będę mu lojalnie towarzyszyć w czasie tych trudnych przemian, jakie zachodzą w moim ciele.
Ale właściwie, co się takiego w nim dzieje?
Co chwilę sięgam do literatury, szperam w internecie, spędzam godziny na rozmowach z moim przyjacielem Farmaceutą i zaczyna mi się wydawać, że wiem co robić...
Dziś zdałam sobie sprawę, że chcąc wrócić do tego, co się wydarzyło potrzebuję zrobić małą "podróż w czasie".
'Oszukując' nieco bloga będę pisać posty ze wstecznymi datami, aby jak najwierniej oddać drogę, jaką przeszłam.
Nie, to nie będzie martyrologia ;) Nie taki jest mój cel. A więc, zaczynamy...
Jest maj 2015 r. Jestem na zwolnieniu, to pierwsze z całej serii zwolnień lekarskich, jakie zostaną mi wypisane.
Jestem na etapie, w którym znam już swój ból - wiem kiedy przychodzi ( 5. rano) i kiedy jest najsilniejszy ( poranek). Wiem jak ten ból oswoić, a przynajmniej jak go nie prowokować. Staram poruszać wykonując te ruchy, które 'przećwiczyłam' i wiem, że nie wywołają objawów... jednak bardzo często robię jakiś ruch mimowolnie, albo inaczej - okazuje się, że ten sam ruch, który jeszcze chwilę wcześniej był 'bezpieczny', teraz prowokuje dolegliwości.
Moja taktyka: przeczekać.
Dni spędzam leżąc na sofie wpatrzona w surfinie, które chwilę przed wypadkiem posadziłam. Wpatruję się w nie jak w obraz... One, większe każdego dnia. Letnie słońce to na tą chwilę najlepsza dla mnie terapia.
Wynegocjowałam sama ze sobą, że nie będę zmuszać się do jakiejkolwiek aktywności. Skoro moje ciało jest w tak dużym bólu, zaufam jego mądrości i będę mu lojalnie towarzyszyć w czasie tych trudnych przemian, jakie zachodzą w moim ciele.
Ale właściwie, co się takiego w nim dzieje?
Co chwilę sięgam do literatury, szperam w internecie, spędzam godziny na rozmowach z moim przyjacielem Farmaceutą i zaczyna mi się wydawać, że wiem co robić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz